Witajcie Dziewczyny! W końcu w weekend udało mi się dokończyć tapetowanie przedpokoju, które rozpoczęłam spontanicznie kilka tygodni temu (!). Zabrakło mi wtedy dosłownie jednego paska tapety. Jak pamiętacie, pisałam o tym, że pierwotny pomysł miałam taki, żeby położyć tylko tapetę na jednej ścianie, tej z komodą. Ale z rozmachu wytapetowałam całe pomieszczenie.
Tapeta pochodzi z Castoramy, pytacie mnie w mailach, jaka to nazwa, niestety nie wiem, na stronie jej nie znalazłam, a na opakowaniu żadnej nazwy nie było. Paweł dokupił mi dodatkową rolkę na wyprzedaży w Casto, była już mocno przeceniona, bo kosztowała...10 zł...
W tym poście, w którym pokazywałam Wam pierwszy raz tapetę opinie były podzielone-jedni z Was byli nią zachwyceni, inni pisali, że wieje chłodem...:) Jak dla mnie tapeta dodała przytulności białym ścianom i jest ok.
Ale dzisiaj nie o tapecie chciałam...
Jeśli zaglądacie na mój profil instagramowy, na którym jestem ostatnio częściej niż tutaj i oczywiście serdecznie TAM zapraszam, to wiecie, że kilka dni temu wprowadziłam w życie pomysł pt. biurko w przedpokoju:)
Pomysł polegał na wygospodarowaniu miejsca do pracy, takiego tylko mojego, gdzie w spokoju (powiedzmy:) będę mogła posiedzieć, poblogować oczywiście, gdzie ustawię swoje duperele, konewkę z tulipanami, czy powieszę ulubione zdjęcia.
Miejsca, gdzie będę mogła odłożyć na widoku rachunek do zapłaty, czy powiesić jakąś przypominajkę. No wiecie, o czym mówię...:)
Miejsce może nie do końca fortunne i typowe jak na taki kąt, ale właściwie jedyne, jakie mi pozostało do dyspozycji na tych naszych 54 metrach... I w sumie takie niewykorzystane, bo szafy tu nie chciałam, zawsze stała tu jakaś komoda, wcześniej biała ławeczka, czy kufer.
Za biurko robi nasz stół kuchenny, który ustawiłam tu do przymiarki i tak już został. Zawsze podobały mi się tak zaaranżowane kąciki do pracy i retro stoły w roli biurka. Stół wymaga odświeżenia, ma nogi poobdzierane od stukania krzesłami, w najbliższej wolnej chwili przejadę po nim szliferką:) W związku z tym chwilowo jesteśmy bez stołu w kuchni i jestem na etapie poszukiwania tego idealnego:) W kuchni zrobiło się oczywiście dzięki temu luźniej i wiem na pewno, że nowy stół będzie ciut mniejszy od starego, ale w podobnym klimacie - drewniany, biały, z toczonymi nogami:)
Ściana za biurko-stołem zaaranżowana na razie roboczo, bo ciągle się waham, jak ją zapełnić. A może zostawić pustą? Na pewno musi być tablica tzw. pele-mele, ale przydałoby się też coś wokół. Na razie oswajam się z tym kątem i bardzo chętnie spędzam w nim czas. Zaanonsowałam dzieciom, że mama przyjmuje teraz w gabinecie:) Od początku mam oczywiście wspólników:) i ciągle ktoś mnie podsiada, bo okazało się, że w tym naszym mikroskopijnym białym domku zyskaliśmy po prostu fajne, zaciszne, dodatkowe miejsce.
Lustro, które wcześniej wisiało na ścianie ze stołem trafiło na jedyną wolną ścianę między pokojem Wery a chłopaków. Wiem, że wisi krzywo i z prawej strony odstęp jest większy... nie wiem, jak ja to wymierzyłam... to jest do poprawy. Muszę dokupić i przykręcić dodatkowe zawieszki i wyrównać odstępy.
Zagospodarowałam też na nowo część przy wejściu, kupiłam w Pepco najzwyklejszą zamykaną szafkę na klucze, co by ukryć pęki naszych kluczy przeróżnych:) Jak trafię na coś ładniejszego, to wymienię. Listownik też z Pepco.
I jeszcze wieczorową porą :)
Uwielbiam ten zakątek:)
I co myślicie? Biurko w przedpokoju, to hit, czy kit?
Chętnie poczytam, co o tym sądzicie:)
Pozdrawiam serdecznie!